Chińscy producenci aut elektrycznych coraz śmielej poczynają sobie na europejskim rynku motoryzacyjnym. Tworzone przez nich samochody są zdecydowanie wyższej jakości niż jeszcze kilkanaście lat temu, a w sporej części przypadków znacznie tańsze od swoich europejskich konkurentów. Aby chronić firmy motoryzacyjne ze Starego Kontynentu przed nieuczciwą konkurencją, Unia Europejska zapowiedziała wprowadzenie cła na chińskie pojazdy. Te mają wynieść dodatkowo (bo podstawowa stawka 10% już obowiązuje) od 17,4% do nawet 38,1%. Okazuje się jednak, że do ich wejścia w życie niekoniecznie musi dojść.
Unia Europejska i Chiny będą negocjować
W ostatnich dniach doszło do rozmowy pomiędzy chińskim ministrem handlu Wangiem Wentao a unijnym komisarzem ds. handlu Valdisem Dombrovskisem, podczas której podjęto decyzję o konsultacjach w omawianej sprawie. Gotowość do prowadzenia dialogu ze strony Chin jest pewnym zaskoczeniem, ponieważ jak dotąd Chińczycy nie byli do niego skłonni.
Jeśli nie dojdzie do porozumienia pomiędzy Brukselą a Pekinem, nowe stawki dodatkowego cła zaczną obowiązywać tymczasowo od 4 lipca. O ich utrzymaniu lub odwołaniu 2 listopada zdecydują głosy państw unijnych. Jeśli decyzja zostanie podtrzymana, cła będą obowiązywać przez kolejne pięć lat.
Co istotne, plany nałożenia dodatkowego cła nie są po myśli wszystkich europejskich producentów samochodów. Wielu z nich już teraz ściśle współpracuje z chińskimi firmami, a wzrost opłat może uderzyć w ich interesy.
Zobacz także:
- Nowy obowiązek dla instalacji LPG. Bez tego nie będzie przeglądu?
- Elektryczne motocykle? Nie! Wolimy te spalinowe
- Ładowanie elektryka w garażu podziemnym – nowe wytyczne straży pożarnej
Źródło zdjęcia głównego: "Raport" Turbo