Deszcz i mgła ujawniają problem. Na dziennych auto bywa „niewidoczne” od tyłu
Gdy jest deszcz, mgła albo śnieg, brak włączonych tylnych świateł potrafi być naprawdę niebezpieczny – szczególnie teraz, kiedy na drogach przez większość dnia jest szaro i ponuro. Wielu kierowców jedzie na światłach do jazdy dziennej, licząc na to, że automatyka sama przełączy oświetlenie na światła mijania. Efekt bywa taki, że przód samochodu jest dobrze widoczny, a tył praktycznie „znika” dla innych.
Dziś przepisy wymagają, by popularne światła dzienne świeciły się obowiązkowo tylko z przodu. To jednak ma się zmienić – w nowych samochodach dzienne mają działać także z tyłu, co ma poprawić widoczność pojazdów w gorszych warunkach.
– Zawsze dobrze, jeżeli inni łatwiej nas zobaczą, bo będziemy bardziej widoczni. Co prawda przepisy nakazują włączenie świateł mijania, ale nie zawsze ludzie o tym pamiętają. Zdarza się, że pada deszcz, mży, jest mgła, a kierowcy jadą tylko na dziennych i tył auta jest praktycznie niewidoczny – mówi instruktor bezpiecznej jazdy Adam Bernard.
Nowe przepisy UE: gdy świecą dzienne, mają świecić także tylne pozycyjne
Zmiany w podejściu do świateł do jazdy dziennej zapowiada najnowsza poprawka przygotowana na poziomie Unii Europejskiej. Jej sens jest prosty: jeśli kierowca korzysta z „dziennych”, samochód ma być widoczny nie tylko z przodu. W dokumencie zapisano wprost, że przy włączonych światłach do jazdy dziennej muszą być włączone również tylne światła pozycyjne. Ma to znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy w ciągu dnia warunki nagle się pogarszają – spada przejrzystość powietrza i pojawiają się deszcz, śnieg albo mgła. W takich sytuacjach same światła dzienne mogą nie zapewnić odpowiedniej widoczności, a kierowcy powinni przełączyć oświetlenie na mijania.
– Naszym obowiązkiem jest włączenie świateł mijania. Jeżeli tego nie zrobimy, grozi nam mandat w wysokości 200 złotych i dwóch punktów karnych – mówi kom. Antoni Rzeczkowski z Komendy Głównej Policji.
Kiedy można jeździć na światłach dziennych? Czujniki nie zawsze „czytają” pogodę
Światła do jazdy dziennej mogą być używane wtedy, gdy na zewnątrz panuje odpowiednio silne oświetlenie – przyjmuje się, że chodzi o natężenie powyżej 7000 luksów. Problem w tym, że zimą, przy pochmurnej aurze, wartości bywają wielokrotnie niższe. W polskich warunkach jesienno-zimowych często spadają nawet w okolice 1000 luksów, co pokazuje, jak rzadko w tej porze roku mamy „idealne” warunki do jazdy wyłącznie na dziennych.
Dla porównania: bezchmurny wschód lub zachód słońca to około 400 luksów, a pochmurny dzień to zwykle okolice 1000 luksów. Żeby natężenie światła przekroczyło 10 tysięcy luksów, musi być naprawdę słonecznie. To tłumaczy, dlaczego automatyczne systemy przełączania świateł z dziennych na mijania nie zawsze radzą sobie z pogodą „w kratkę” – szczególnie wtedy, gdy warunki pogarszają się miejscowo i nagle.
- Mogą zaistnieć opady deszczu, kiedy świeci trochę słońca, i wtedy czujnik „zobaczy” natężenie powyżej tysiąca luksów, a światła mijania się nie załączą – mówi dr inż. Piotr Kaźmierczak z Instytutu Transportu Samochodowego. Wiele wskazuje na to, że od września 2027 roku nowe samochody będą musiały być wyposażone w światła do jazdy dziennej działające zarówno z przodu, jak i z tyłu.
"Raport Turbo" - gdzie i kiedy oglądać?
Oglądaj "Raport Turbo" od poniedziałku do piątku o 18:00 i 22:00 na kanale TVN Turbo. W programie zawsze najnowsze doniesienia ze świata motoryzacji i techniki. Codziennie nowa dawka informacji o premierach, rajdach i wyścigach i najważniejszych wydarzeniach.
Zobacz także:
- Uważajcie gdzie parkujecie w Zakopanem
- Czy elektryki stracą buspasy od nowego roku? Decyzja prezydenta uderza rykoszetem
- Auta na zagranicznych rejestracjach a wypadki w Polsce
Autorka/Autor: KJ
Źródło zdjęcia głównego: Raport Turbo