To jeden z najważniejszych momentów przejścia: po oddaniu ostatnich sztuk roadstera Mistral era W16 odejdzie do historii.
40/40: finał serii i wyjątkowy klient
Ostatni Bolide trafił bezpośrednio z fabryki do właściciela – kolekcjonera, który ma w garażu m.in. wyścigowe Bugatti Type 35 i Veyrona Grand Sport. Auto, wycenione na ok. 4 mln euro, otrzymało wyjątkowe wykończenie w odcieniach Black Blue i Special Blue Lyonnais oraz wykończone na niebiesko wnętrze z Alcantary – to świadome nawiązanie do klasycznych barw marki.
Koniec W16 na torze, ostatni akord na drogach
Zamknięcie produkcji Bolide’a domyka w praktyce rozdział „W16 na torze”. Przed samym epilogiem pozostały jeszcze dostawy Mistrala – ostatniego drogowego modelu z tym silnikiem – po których W16 definitywnie przejdzie do historii. Bugatti szykuje już nową erę: w miejsce czterech turbosprężarek pojawi się całkowicie nowy, wolnossący V16 współtworzony z Cosworthem, stanowiący serce hybrydowego układu w następcy Chirona.
Czym był Bolide?
Bolide powstał jako ekstremalny, wyłącznie torowy manifest możliwości Molsheim: lekkość, aerodynamika podporządkowana dociskowi i ikoniczna jednostka W16 potraktowana jak narzędzie do bicia rekordów. To zabawka dla nielicznych – ściśle limitowana, niehomologowana do ruchu po drogach publicznych i zamówiona przez najbardziej oddanych klientów marki.
Epilog z przymrużeniem oka: road-legal Bolide?
Choć Bolide nie ma homologacji, na horyzoncie widać ciekawostkę: brytyjskie Lanzante zapowiedziało prace, które mogą otworzyć drogę do rejestracji niektórych egzemplarzy. To raczej pieśń przyszłości niż obietnica dla wszystkich, ale dobrze oddaje status auta – nawet po zakończeniu produkcji będzie rozgrzewał wyobraźnię.
Nowy rozdział już się pisze
Bugatti nie tyle chowa W16 do muzeum, co przepisuje własne DNA na nowe realia. Po Bolide’ie i Mistralu pałeczkę przejmie hybrydowy następca Chirona z V16 – technologiczny pomost między legendą a przyszłością. A Bolide pozostanie pieczęcią na końcu epoki, w której dźwięk czterech turbosprężarek był dla Bugatti równie charakterystyczny jak cztery pierścienie dla Audi czy gwiazda dla Mercedesa.
Zobacz także:
- „Szybcy i Wściekli” na wynajem. W Tokio wypożyczysz kultową Suprę z filmu
- Salony w Europie gasną. A w Japonii?
- Kolor auta - niby kwestia gustu... ale i kwestia bezpieczeństwa
Autorka/Autor: MM