Kobalt drożeje w zawrotnym tempie. Elektryki mogą podrożeć lub stracić na zasięgu

Zdjęcie ilustracyjne
Przewody
Źródło: Jeździć obserwować seria 5 odc. 6
Ceny kobaltu - kluczowego składnika wielu akumulatorów trakcyjnych - poszły w górę o ponad 100 proc. Branża motoryzacyjna ostrzega, że tak gwałtowne podwyżki mogą przełożyć się na droższe samochody elektryczne i niższe zasięgi części modeli. Według raportu agencji BloombergNEF, powodem jest polityka władz Demokratycznej Republiki Konga, które kontrolują większość światowych zasobów tego metalu.

Baterie taniały, ale sytuacja zaczyna się odwracać

Przez ostatnie lata ceny akumulatorów do samochodów elektrycznych systematycznie spadały, co pozwalało obniżać koszty produkcji EV. Jeszcze niedawno cena 1 kWh w bateriach NMC spadała poniżej symbolicznej granicy 100 dolarów, a ogniwa LFP kosztowały nawet o połowę mniej. Prognozy branżowe zapowiadały dalsze spadki – głównie dzięki silnej konkurencji na rynku chińskim. Tę optymistyczną narrację burzą jednak najnowsze dane dotyczące rynku kobaltu.

Kobalt na wagę złota. Kongo ogranicza eksport

Według informatorów agencji BloombergNEF, Demokratyczna Republika Konga - skąd pochodzi około 70 proc. światowej produkcji kobaltu – wprowadziła najpierw zakaz, a później limity eksportowe tego surowca. Celem było ustabilizowanie cen na korzystnym dla kraju poziomie, jednak w praktyce doprowadziło to do skokowego wzrostu wycen rynkowych oraz ograniczenia podaży. Jeszcze na początku roku tona kobaltu kosztowała ok. 22 tys. dolarów. Dziś ceny potrafią dochodzić do ponad 52 tys. dolarów, co oznacza wzrost o niemal 140 proc. Analitycy szacują, że decyzje władz Konga odcięły rynek od 160-170 tys. ton surowca. Efekt? Producenci baterii i aut elektrycznych zaczynają mieć problem z planowaniem dostaw oraz budżetów.

Wyższe ceny EV to tylko jeden z możliwych scenariuszy

Rosnące koszty wodorotlenku kobaltu uderzają przede wszystkim w producentów baterii NMC, które dominują w samochodach o większym zasięgu. Eksperci z BloombergNEF ostrzegają, że niedobory tego metalu mogą wymusić zmiany w strategiach fabryk – od rewizji produkcji, przez sięganie po recykling, po szybkie przejście na alternatywne technologie.

Najbliższą alternatywą są baterie LFP, które nie wymagają użycia kobaltu.

LFP przejmują rynek. Tańsze, bezpieczniejsze, ale z ograniczeniami

Z powodu rosnących kosztów kobaltu ogniwa litowo-żelazowo-fosforanowe szybko zyskują przewagę. W Chinach, największym rynku EV na świecie, ich udział w sprzedaży nowych aut elektrycznych przekroczył już 80 proc.

Dlaczego producenci sięgają po LFP? - są wyraźnie tańsze, - mają wysoką odporność na przegrzewanie, - uznaje się je za najbezpieczniejsze z dostępnych technologii, - oferują długą żywotność.

Słabszą stroną LFP jest mniejsza gęstość energii oraz niższa wydajność w chłodniejszych warunkach, co może przekładać się na zasięg i możliwości szybkiego ładowania.

Rynek stoi przed zmianą kierunku

Kryzys związany z kobaltem może przyspieszyć globalny zwrot ku akumulatorom LFP oraz wymusić rozwój technologii recyklingu metali strategicznych. Z drugiej strony producenci ostrzegają, że jeśli ceny kobaltu utrzymają obecny trend, w perspektywie kilku lat samochody elektryczne mogą ponownie zacząć drożeć — zwłaszcza modele o dużych bateriach.

Zobacz także: