Łukasz Byśkiniewicz:
Jeszcze nigdy nie zakończyliśmy rajdu tak szybko. Przejechaliśmy jedynie 15 kilometrów. Stała się rzecz bardzo dziwna, ponieważ na Rajd Rzeszowski otrzymaliśmy nowy silnik, który po przejechaniu 75 kilometrów oesowych odmówił posłuszeństwa. Mieliśmy też pożar i po raz pierwszy w mojej karierze musiałem odpalić system gaśniczy, który uratował samochód. Nasz serwis wysyła jednostkę do Francji, aby sprawdzić co było przyczyna tak poważnej awarii. Wielka szkoda, bo lubię podkrapackie oesy i chętnie uatrakcyjniłbym i tak już zaciętą walkę w ośce. Niestety dużo punktów uciekło i konkurencja nas przegoniła. Ale taki to sport, że nie ma się wpływu na wszystko. Już jesteśmy myślami przy Rajdzie Wisły. Rywalizacja o tytuł Mistrza Polski pozostaje otwarta. Nasz start był możliwy dzięki zaangażowaniu firm: NOVOL, Saint-Gobain. Dziękuję również szefom kanałów TVN za wsparcie medialne.
Maciej Wisławski:
Wielka szkoda. Zawsze dobrze nam szło na rzeszowskich trasach, a tu taki pech. Byliśmy dobrze przygotowani do rajdu i ta sytuacja totalnie nas zaskoczyła. Szkoda bo do momentu awarii Łukasz oes Lubenia pokonywał bardzo dobrym tempem. Dogoniliśmy nawet dwa auta na trasie. Nasze auto stanęło w miejscowości Solanka, gdzie zostaliśmy ugoszczeni pysznymi pierogami i ciastem. Tak więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.